w-49.12

środa, 21 września 2011

Zaczęliśmy! Choć nie bez problemów :)





Wystartowaliśmy. W ciągu tygodnia udało się nam przygotować grunt, zazbroić i zalać ławę. Oczywiście napotkaliśmy też pierwsze 'schody' podczas budowy.




Pierwsza koparka, jaka przyjechała to 'ostrówek'. Wystrzegajcie się raczej tych maszyn. Warto dołożyć parę złotych i prace ziemne wykonać czymś lepszym. Więcej zapłacicie za godzinę, ale w sumie wyjdzie mniej, bo nowy sprzęt kopie o wiele szybciej.

My musieliśmy podziękować ostrówkowi w trakcie wykopu przez co wyszło trochę głupio - pewnie operator-sąsiad nas nienawidzi i plotkują o nas w całej okolicy. Na szczęście my się nie przejmujemy ;-).

Inny operator CAT'a wziął co prawda o 10 zł więcej i policzył dojazd plus postoje, ale wykonał o wiele lepszą robotę.

Druga bardzo ważna rzecz to wykopy. Podczas prac ziemnych okazało się niestety, że nasza działka ma spory spadek (przed zdarciem humusu tak źle to nie wyglądało). Będziemy musieli zamówić więcej bloczków betonowych, a co za tym idzie wsypać i zagęścić duuużo piasku. Wyjdzie pewnie z dziesięć wywrotek. Majster sugerował nawet żeby zrobić częściowe podpiwniczenie, bo szkoda mu zasypywać taką powierzchnię, a ponoć miałoby to wyjść niewiele drożej. Oczywiście mamy ograniczone fundusze, więc się nie zgodziłem. Podwójny garaż będzie służył także za piwnicę. Do tego w-49.12 ma całkiem sporą kotłownię. 

Po prawie całym dniu wykonywania i układania zbrojenia, dzisiaj przyjechał beton. Wlaliśmy 19 m3, choć wystarczyłoby zamówić go 17 m3.

Podsumowując: trochę późno to wszystko się zaczyna, i nie bez problemów. Ale ważne, że w końcu się udało. Przed nami tydzień przerwy. Czekamy aż ława zwiąże.

P.S. mój majster twierdzi, że projekt W-49.12 to "bardzo duża chałupa". Nie wiem czy nie porwaliśmy się bez sensu na ten olbrzymi garaż... ?

piątek, 9 września 2011

Dostaliśmy pozwolenie na budowę !

Dostaliśmy pozwolenie na budowę. Czekaliśmy około miesiąc. Biurokracja jest straszna, ale zmieniam trochę zdanie na temat urzędników. Muszę przyznać, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Pani ze starostwa wydająca pozwolenia okazała się genialna, bardzo pomocna i miła. Przed pójściem na urlop przygotowała dla nas wszystkie dokumenty, choć wcale nie musiała.


Koszty jakie ponieśliśmy do tej pory to 12 tys. 310 zł (notariusz, plan zagospodarowania działki z adaptacją projektu i projektami przyłączy, geodeci itd.).

Sumka spora, szczególnie, że efektów na działce nie widać. No może oprócz kilku palików w ziemi. Ostatnio nieoczekiwanie ktoś nam wykosił trawnik. Bardzo miło z jego strony, tylko szkoda, że nie zauważył zasadzonych przez teściów brzoskwinek... Mam nadzieję, że jak przyjedzie zbierać siano, to zauważy powbijane paliki.

Niedługo ruszamy z fundamentem. Przed nami kolejne wydatki. A na zdjęciu geodeci uwijający się na naszej działce.