Jak widać powyżej mamy już dach. Jesteśmy z niego dumni, choć nie obyło się bez problemów. Chciałoby się rzec: "jak zwykle" ;).
O co chodzi? A no o ekipę, która zrobiła kilka błędów. Głównie przy obsadzaniu kołnierzy i okien (dół okna musi być 10 cm powyżej załamania fali, kołnierzy nie wolno wiercić farmerami, bo tracą gwarancję, okno dachowe odizolować dodatkową membraną itd...).
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Kołnierze wymienili, blachę tam, gdzie trzeba było także. Oczywiście wszystko na ich koszt.
Przed nami okna, drzwi, instalacje, tynkowanie i wylewki. Jeśli chodzi o finanse, to do tej pory idziemy zgodnie z założonym planem. W sumie od 'wbicia pierwszej łopaty' wydaliśmy już ok. 150 tys. zł.
Jeszcze sporo przed nami, ale domek powoli nabiera kształtów.
PS. podziękowania dla pana Krzysztofa za pomoc przy dachu i dla nieocenionego teścia, z którym postawiliśmy już prawie całe ogrodzenie.